polski english français deutsch italiano nederlands

Katolik w Unii Europejskiej

Rocco Buttiglione - minister ds. europejskich w rządzie Silvio Berlusconiego, nie został wybrany na stanowisko jednego z komisarzy europejskich za niepoprawne politycznie wypowiedzi. Gorliwy katolik i przyjaciel Jana Pawła II stwierdził w czasie przesłuchania w Parlamencie Europejskim, że homoseksualizm jest grzechem. Pytany o legalność związków tej samej płci, odpowiedział, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety, którego celem jest posiadanie potomstwa. Poniżej fragment wykładu wygłoszonego 13.01.2005 r. w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Nowa ateistyczna religia Unii Europejskiej to nie projekt budowy innej Europy, lecz zniszczenia tej jedynej, jaka istnieje.

Upokorzyć chrześcijanina
Ja, doktor tego uniwersytetu, którego mistrzowie tak wiele nauczyli mnie prawdy o człowieku, przychodzę, aby wyjaśnić wam moją decyzję, a zarazem poprosić was o radę.
Co się wydarzyło, wiadomo. Przedstawiono moją kandydaturę na członka Komisji Europejskiej. Kandydatów wysuwają rządy państw członkowskich. Parlament Europejski bada ich kompetencje zawodowe oraz integralność moralną. Nie jest to ocena polityczna. W parlamencie narodowym oceniamy polityczną bliskość idei kandydata na ministra z naszymi własnymi ideami, ale w Parlamencie Europejskim nie może tak być. Komisarze nominowani są bowiem przez rządy, które reprezentują różne opcje polityczne. Osoby, które nigdy nie mogłyby wspólnie tworzyć rządu narodowego, mogą i muszą zasiadać wspólnie w jednej Komisji Europejskiej. Podczas mojego przesłuchania nikt nie wysunął wątpliwości co do moich kompetencji zawodowych, a jednak socjaliści, liberalni demokraci, zieloni i komuniści zagrozili, że jeśli nie zrezygnuję z kandydowania, będą głosować przeciw Komisji.
Nie mogę nie dojść do wniosku, że uznano, iż nie jestem godny moralnie, aby pełnić funkcję komisarza europejskiego. Dlaczego? Bo powiedziałem to, co o homoseksualizmie mówi katechizm Kościoła katolickiego. Gdyby takie kryterium zastosowano w przeszłości, ani Adenauer, ani De Gasperi, ani Schuman nie mogliby być komisarzami europejskimi.
Niektórzy chwalili mnie za odwagę, inni zarzucali mi nazbyt ostentacyjne manifestowanie swojej wiary. Nie zasługuję ani na pochwały, ani na krytykę. Odpowiedziałem, mówiąc minimum tego, co może powiedzieć chrześcijanin, nie odważny, raczej bojaźliwy: "Mogę sądzić, że homoseksualizm jest grzechem, ale nie ma to żadnego znaczenia politycznego, dopóki nie mówię, że homoseksualizm jest przestępstwem". Tego jednak nie mówię. Co więcej, z przekonaniem przyjmuję zasadę niedyskryminowania osób homoseksualnych. Jeśli bowiem wszyscy grzesznicy mieliby być karani, wszyscy trafilibyśmy do więzienia - ze mną na pierwszym miejscu. Czym innym jest poziom polityki i prawa, a czym innym poziom osądu moralnego. Parlament Europejski nie ma prawa mówić mi, co mam myśleć.
Nowa ateistyczna ortodoksja
Mamy tu do czynienia ze znaną od dawna zasadą liberalną. Zgodnie z nią osoby, które mają różne poglądy moralne, mogą żyć razem jako obywatele o równych prawach w tej samej wspólnocie politycznej. Jest to jednocześnie zasada chrześcijańska. Spotykając cudzołożnicę, Jezus mówi: "Idź, a od tej chwili już nie grzesz!", a to oznacza: ja cię nie potępiam, nie dlatego, że jesteś niewinna, ale dlatego, że ci wybaczam. A do zgromadzonych Jezus mówi: nie macie prawa potępiać, bo także wy jesteście grzesznikami i potrzebujecie miłosierdzia. Tylko Jezus ma prawo potępiać, ale On nie potępia, gdyż przyszedł na świat nie po to, by go potępić, lecz po to, by go zbawić. Parlament Europejski odrzucił tę liberalną i chrześcijańską zasadę. Nie interesował się określonym stanowiskiem czy linią polityczną, lecz sądem sumienia, dążąc do ustanowienia nowej ortodoksji, swego rodzaju nowej ateistycznej religii Unii. Dla tej nowej ateistycznej religii istnieje tylko jedna prawda, a mianowicie to, że żadna prawda nie istnieje. Ten, kto nie chce zrezygnować z wydawania sądów według kryteriów dobra i zła, jest obywatelem drugiej kategorii i nie może sprawować urzędów w Unii. A przecież wolne jest takie społeczeństwo, w którym grzesznicy mogą grzeszyć, a księża i filozofowie mogą mówić, że grzech jest grzechem.
Parlament przypisał sobie prawo, którego nie posiada. Gdy grupy, które być może miały większość w Parlamencie, zagroziły, że nie udzielą wotum zaufania Komisji Europejskiej, zrezygnowałem. Problem pozostał jednak otwarty. Musi się stać przedmiotem zmagań kulturowych i politycznych w najbliższych latach, po to, aby określić, jakiej Europy rzeczywiście chcemy. Chodzi o to, czy w Unii Europejskiej chrześcijanie są obywatelami drugiej kategorii.
Na płaszczyźnie instytucjonalnej konieczna jest taka reforma norm postępowania Parlamentu, która uniemożliwi w przyszłości nadużycia ze strony większości, podobne do tego, jakie miało miejsce w moim przypadku. Na płaszczyźnie politycznej konieczna jest w Europie mobilizacja wierzących, a wraz z nimi wszystkich kochających wolność i wierzących w te zasady wolności, które jako jedyne mogą zagwarantować życie w jednej wspólnocie politycznej ludzi posiadających różne wizje świata jako obywateli z równymi prawami.
Promocja homoseksualizmu
Dlaczego do tego doszło? Chciano upokorzyć jednego chrześcijanina, zastraszyć innych i pokazać, że wykluczenie odwołania się do Boga w konstytucji nie wynika z przypadkowych okoliczności, lecz jest pozytywnym wyznaniem wiary ateistycznej, relatywistycznej i antychrześcijańskiej. Chodzi jednak nie tylko o to. Potężne lobby z Brukseli chce narzucić wszystkim państwom członkowskim uznanie małżeństwa między osobami tej samej płci oraz aktywną promocję ze strony państwa homoseksualnego stylu życia. W istocie chodzi o odrzucenie tradycyjnego modelu rodziny. Tymczasem państwo powinno aktywnie promować rodzinę, ponieważ w rodzinie rodzą się i są wychowywane dzieci, a bez dzieci naród umiera.
Dzisiaj w Europie rodzi się zbyt mało dzieci, bo dominująca ideologia zachęca młodych ludzi, by oddzielali seks od miłości. Nie możemy iść dalej tą drogą. Potrzebujemy klimatu kulturowego, który zachęci młodych do otworzenia się na niezwykłą przygodę, jaką jest bycie rodzicami. Potrzebujemy polityki rodzinnej, która pomoże kobietom korzystać jednocześnie z prawa do realizacji umiejętności zawodowych i prawa bycia matką, a także doceni rolę tych, które rezygnują z kariery zawodowej, aby poświęcić się rodzinie. Największym zagrożeniem dla Europy nie jest islam, lecz nihilizm, który rodzi się w jej wnętrzu i prowadzi do wysuszenia źródeł naszej witalności i kreatywności. Czyż będzie można mieć za złe islamowi zajęcie naszych ziem, jeśli Europa bez dzieci sama pozbawi się ludzi i zniknie z dziejów?
Na podstawie obowiązującego prawodawstwa, a także na podstawie traktatu konstytucyjnego, który zostanie poddany pod głosowanie parlamentów i narodów, kwestie małżeństwa i rodziny należą do wyłącznej kompetencji państw członkowskich. Jednak przez przewrotną interpretację konstytucji antyrodzinne lobby w Parlamencie Europejskim będzie starało się wywrzeć presję na parlamenty narodowe. Dlatego zamierzam zaproponować parlamentowi włoskiemu dołączenie do głosowania nad ratyfikacją konstytucji deklaracji interpretacyjnej, która potwierdzi fakt, iż definicja małżeństwa i rodziny oraz kwestie związane z obroną życia pozostają w pełni w ramach suwerenności poszczególnych państw członkowskich. Nikt nie powinien się łudzić, że będzie mógł nam z Brukseli nakazywać, jak w Rzymie czy w Warszawie mamy postępować w tak delikatnej materii, która dotyka korzeni tożsamości narodowej.
Trzeba postawić pytanie, czy Europa, która się boi lub wstydzi wymienić w preambule swojej konstytucji imienia Boga, Europa, która chce dyskryminować chrześcijan, Europa, która zmierza do łagodnego samobójstwa i która jest tak zaślepiona nienawiścią do siebie samej, że uważa za nieprzyjaciół tych, którzy chcieliby ją ocalić, czy ta Europa jest jeszcze naszą Europą. Czy pozostawanie w takiej Unii ma jeszcze sens? Pytanie to jest uzasadnione i potrafię zrozumieć gniew i oburzenie, z jakich się rodzi. Muszę jednak powiedzieć, że poddanie się zgorzknieniu i wycofanie się z walki, w której chodzi o duszę Europy, byłoby błędem.
To my jesteśmy Europą, Europą jest Polska, Europą są Włochy. Nie istnieje inna Europa, w której moglibyśmy doświadczać naszej narodowej tożsamości. Jeśli ten statek, jakim jest Europa, miałby zatonąć, to nikt z nas nie ma do dyspozycji łodzi ratunkowych. A z drugiej strony: czy możemy powiedzieć, że któreś z naszych państw - Polska lub Włochy - jest odporne na tę chorobę, jaką jest nihilizm, na którą cierpi Europa? Nie, nasz los jest wspólny, wspólna jest nasza choroba, a zatem i lekarstwo może być tylko wspólne. Dramatyczne pytania, które postawiłem, powinny raczej przypomnieć nam o tym, że Europa, którą budujemy, nie jest rajem na ziemi, lecz miejscem walki.
Projekt zniszczenia
Oczywiście, nie jest to nasza Europa, ale nie jest to też "ich" Europa, o ile będziemy potrafili wytrwale walczyć. Ta walka będzie długa i nie wiem, czy ją wygramy. Cywilizacje, które przez wieki dominowały, w końcu zanikły. Również Jezusowa obietnica ostatecznego zwycięstwa wiary dotyczy chrześcijaństwa, ale niekoniecznie odnosi się do europejskiej i zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej.
Pewne jest to, że nasi przeciwnicy nie mogą wygrać. Ich projekt nie jest projektem budowy innej Europy. Jest to projekt zniszczenia tej jedynej Europy, jaka istnieje. Jeśli miałaby wśród nas przeważyć perspektywa nihilizmu, to w obliczu wyzwań XXI wieku, przede wszystkim wobec wyzwania islamu, Europa może się tylko zawalić. Dlatego nasza walka nie jest walką o chrześcijańską Europę. Jest to walka o ocalenie Europy, które nie jest możliwe bez powrotu do podstawowych wartości naturalnych. Czyż wolność, rozum i rodzina nie są wartościami naturalnymi? Oczywiście, są to zarazem wartości chrześcijańskie, ale tylko dlatego, że objawienie chrześcijańskie potwierdza i pogłębia wartości, które są obecne już w porządku stworzenia i są zasadniczo dostępne każdemu człowiekowi. Dlatego nasza walka nie ma charakteru konfesyjnego: jest świecka, racjonalna, ludzka. Nie opiera się na dogmacie religijnym, lecz na racjonalności ludzkiej, obywatelskiej i politycznej.


Rocco Buttiglione
- tłum. z języka włoskiego Jarosław Merecki SDS

"Matczyne Królestwo" - Miesięcznik Parafii Macierzyństwa NMP w Dziekanowicach
- Nr 2 (135) 2005 r.




Odwiedzona przez Ciebie strona internetowa korzysta z tzw. cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zamknij komunikat.