polski english français deutsch italiano nederlands

Z gitarą na Mszę św.

Moja parafia
Z Magdą Anioł, autorką płyt Do góry nogami, Naprawdę, Ani oko, ani ucho, Lolek rozmawia Marek Latasiewicz

„To nie problem braku czasu, lecz znalezienia w sobie na tyle sił i ochoty, by nie rezygnować z okazji uczestniczenia w parafialnym życiu” – przekonuje Magda Anioł, liderka rockowego zespołu, która w swym repertuarze ma wiele utworów o charakterze religijnym.

Pojawiają się głosy, że życie wspólnot parafialnych przeżywa kryzys. Czy podzielasz taką opinię?
Trudno mi potwierdzić ten pogląd, bo mam szczęście mieszkać w takiej parafii, w której ludzie żyją Kościołem, wręcz mają potrzebę bycia w nim. Są takie uroczystości, jak chociażby rozpoczęcie roku szkolnego, kiedy na inaugurujących go Mszach św. są nie tylko wszyscy uczniowie, ale całe rodziny, dyrekcja szkoły i grono pedagogiczne. Nie brakuje też modlących się na roratach czy nabożeństwach różańcowych. Myślę, że nie mam powodów do narzekania.

W której parafii jest tak dobrze?
To niewielka parafia w Katowicach Podlesiu pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej. Z niespełna dwoma tysiącami wiernych pracuje w niej obecnie dwóch księży; obecnie, bo w ubiegłym roku był tylko jeden kapłan.

Naprawdę niczego nie chciałabyś zmienić, czegoś poprawić?
Owszem, tak. O ile bowiem pięknie rozwijają się ruchy oazowe oraz rozmaite stowarzyszenia, to wciąż nie ma w parafii miejsca, w którym mogłaby się spotykać młodzież. Marzy mi się coś w rodzaju kawiarenki lub świetlicy i wierzę, że uda się znaleźć i zaadaptować pomieszczenie w takim celu. Wiem, że istnieje taka potrzeba, a utwierdza mnie w takim przekonaniu fakt, iż od niedawna podobnym lokum dysponuje oaza rodzin. Spotykają się w nim, by dzielić się doświadczeniem w rozwiązywaniu trudnych problemów małżeńskich czy rodzicielskich, ale także rozważać słowo Boże. Młodzież także ma o czym ze sobą rozmawiać.

Wielu ludzi tłumaczy swą bierność w życiu parafii brakiem czasu, codziennym zabieganiem. Tobie go nie brakuje?
To nie problem braku czasu, lecz znalezienia w sobie na tyle sił i ochoty, by nie rezygnować z okazji uczestniczenia w parafialnym życiu. Ktoś o mnie napisał, że czwartkową szkolną Mszę św. mam wpisaną w osobisty grafik. Istotnie, tak jest. Trzy lata temu zdeklarowałam się do pomocy katechetkom w oprawie Mszy św. dla dzieci i młodzieży szkolnej i staram się z tej obietnicy sumiennie wywiązywać. Tak się składa, że nie ma w naszej parafii nikogo, kto mógłby dzieciom towarzyszyć we wspólnych śpiewach, a do gitary – wiadomo – młodzi się garną. Myślę, że dobrze rozumiem się z dziećmi i podczas naszego wspólnego śpiewania chyba nawet trochę się polubiliśmy – do tego stopnia, że niekiedy śpiewamy piosenki z mojego repertuaru. Ale nie ograniczam się jedynie do akompaniamentu podczas nabożeństw. Aktywnie działam też w radzie parafialnej.

Kiedy zatem znajdujesz czas na próby z zespołem, koncerty, nagrania kolejnych płyt?
Już powiedziałam, że to nie sprawa braku czasu, lecz chęci i samodyscypliny. Cieszę się, że udaje mi się uczestniczyć w życiu Kościoła w różnych formach właściwie przez okrągły rok: zaczynając od adwentu, poprzez okres kolędowy, później rekolekcje wielkopostne, nabożeństwa majowe, a na różańcu kończąc. Ciągle jest co robić. Tylko w wakacje jest krótka przerwa.

Jesteś więc zupełnie nietypową artystką. Być może znajdujesz w Kościele jakąś inspirację do pracy na estradzie?
O tym, co i jak gramy, decyduje w zespole Adam Szewczyk. Jednak częsty kontakt z parafią i Kościołem z pewnością mnie bardzo ubogaca. Wystarczy, że jestem na Mszy św., modlę się na różańcu, akompaniuję dzieciom podczas drogi krzyżowej. To są dla mnie same duchowe korzyści, bo przecież nie czekam na oklaski. Ja wtedy ładuję przysłowiowe akumulatory.

Niewątpliwie obecność w kościele kogoś znanego, popularnego może być dla młodych ludzi dobrym przykładem.
I tak zapewne jest. Ja w każdym razie nie mam powodów do tego, by omijać świątynię z daleka. Z drugiej strony chcę podkreślić, że nie idę do kościoła po to, by mnie w nim ludzie widzieli. No bo cóż by powiedzieli, gdyby mnie, utożsamiającej się z wiarą katolicką, nie było na niedzielnej Mszy św.? Naprawdę, nie w takim celu chodzę do kościoła. Jestem tam z osobistej potrzeby ducha i tak staram się wychowywać moją 10-letnią córkę Dominikę. Cieszę się, że i ona mocno angażuje się już w sprawy parafii, należąc do grupy „Dzieci Maryi”, jak również do dziewczęcej służby liturgicznej. Kiedy dzień zaczynamy od Mszy św., jest nam po prostu łatwiej.


"Matczyne Królestwo" - Miesięcznik Parafii Macierzyństwa NMP w Dziekanowicach
- Nr 1 (146) 2006 r.




Odwiedzona przez Ciebie strona internetowa korzysta z tzw. cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zamknij komunikat.