Kościół i barbarzyńcy
Bardzo szybko chrześcijanie przyzwyczaili się do faktu, że Cesarstwo Rzymskie jest ich Ojczyzną. Mimo, że wiele razy byli przez to państwo prześladowani. Gdy tylko państwo uznało zasadę tolerancji od razu chrześcijanie obdarzyli go wielką sympatią. To nie powinno dziwić. Chrześcijanie byli przecież członkami nie tylko Kościoła ale także narodu i obywatelami państwa. Radosną więc była perspektywa pojednania tych wspólnot.
A państwo to miało ogromne znaczenie i zasługi, z których do dziś korzystamy. Było z czego być dumnym.
Imperium Rzymskie było ogromnym państwem. Obejmowało wszystkie ziemie wokół Morza Śródziemnego; tereny dzisiejszej Hiszpanii, Portugalii, prawie całej Wielkiej Brytanii, Francji, Szwajcarii, Italii, częściowo Austrii, Węgier i Rumunii, wszystkie ziemie dawnej Jugosławii, Bułgarii, Albanii, Grecji, Turcji, Armenii, Gruzji, Syrii, Libanu, Izraela, Palestyny, Jordanii oraz szeroki pas ziemi nad morzem w Egipcie, Libii, Tunezji, Algierii i Maroku. Samo to terytorium mogło być powodem do dumy.
Państwo to jednak miało także inne powody do chluby. Dzięki niemu możliwy był pokój co zapewniało doskonałe warunki dla rozwoju gospodarczego. Ale najważniejszą zasługą Imperium Rzymian był rozwój kultury we wszystkich wymiarach.
Jednak to państwo nie było wolne od zagrożeń. W dwóch punktach słabości Imperium Rzymskiego objawiły się w sposób dramatyczny. Pierwszym była gospodarka, a przede wszystkim uprawa roli, oparta na niewolnictwie. Wszystko było dobrze póki trwały wojny. Liczni wówczas niewolnicy byli tanią siłą roboczą. Gdy jednak wojny ustały gospodarce zaczęło brakować rąk do pracy. Podobne braki osobowe wystąpiły w armii. Rzymianie nie mieli obowiązku powszechnej służby w armii. Gdy zaczęło brakować chętnych do zawodu żołnierskiego, tak tu jak w wyżej wspomnianym rolnictwie zatrudniano imigrantów. (Przypominają się nasze czasy i problemy gastarbeiterów
)
Tu właśnie dochodzimy do momentu spotkania z naszymi tytułowymi barbarzyńcami. Dla Rzymian barbarzyńcą był każdy obcy. Słowo to nie miało negatywnego wydźwięku. Można by go przetłumaczyć po prostu jako obcokrajowiec. Owymi barbarzyńcami przyjmowanymi do pracy w armii lub gospodarstwach byli w IV wieku głównie Germanie, którzy mieszkali wzdłuż całej granicy północnej i wschodniej Cesarstwa. Przywędrowali oni na tereny dzisiejszych Niemiec, Węgier, Czech, Polski, Słowacji, Rumunii i Ukrainy ze Skandynawii. Ta ich wędrówka rozpoczęła się ok. 1200 lat przed Chrystusem. Na granicy Imperium Rzymskiego zatrzymali się, bo dostępu broniły im dobrze uzbrojone i wyćwiczone legiony rzymskie.
Prawie do końca IV wieku Germanie przenikali na tereny cesarstwa tylko pokojowo, jako sprzymierzeńcy. Jednak pod koniec IV wieku sytuacja się zmieniła. Winni temu byli inni barbarzyńcy - Hunowie. W drugiej połowie IV wieku ci ostatni musieli opuścić swoje rodzinne strony w Azji centralnej z powodu suszy. Wędrując na Zachód przenieśli się do Europy wschodniej i centralnej. Zabrali ziemie, które do tej pory były w posiadaniu Germanów. Ci więc musieli szukać sobie nowej Ojczyzny. Nie mieli wyjścia, musieli natrzeć na Państwo Rzymskie. W tym momencie dla cesarstwa szczególnie niebezpieczne okazało się oparcie swojej armii na cudzoziemcach. Armia bowiem stanęła przeciw swemu państwu.
Najgorsze dla cesarstwa zaczęło się na przełomie IV i V wieku. W państwie podzielonym na dwie połowy: zachodnią i wschodnią trwały przepychanki o władzę. Naciskani przez Hunów Germanie ruszyli całą swoją masą na tereny rzymskie. Już nie po to, aby pracować u Rzymian, ale aby wziąć dla siebie część ich ziem. Inwazja rozpoczęła się na Bałkanach. Jednak władcy Cesarstwa Wschodniorzymskiego udało się pertraktacjami nakłonić Germanów do skierowania swego ataku na tereny zachodnie. Germanie przełamali granicę i zajęli ogromną większość terenów Cesarstwa Zachodniorzymskiego.
Germanie byli podzieleni na kilka plemion. Każde z nich zajmowało dla siebie pewien region tworząc tam swoje państwo. I tak, najdalej poszli Wandalowie zajmując Afrykę Północną (od Maroka po Tunezję). Na Półwyspie Pirenejskim (Hiszpania, Portugalia) ulokowali się Wizygoci i Swebowie. Wyspy Brytyjskie zdobyli Anglowie i Sasi. W Galii (Francja) stworzyli swoje państwo Frankowie i Burgundowie. Alamanowie zajęli dzisiejszą Szwajcarię. Italia przez dłuższy czas utrzymywała stan pozornej władzy cesarza, który był marionetką w rękach Germańskiego wodza. Jednak w roku 476 wódz Odoaker zdetronizował ostatniego cesarza, a w 480 odesłał insygnia cesarskie do Konstantynopola. Formalnie oznaczało to poddanie się cesarzowi Wschodu. Faktycznie był to koniec Imperium Rzymskiego na Zachodzie.
Sytuacja zmieniała się jeszcze wielokrotnie, gdyż jedne ludy pokonywały inne i zabierały ich ziemie. Dochodziło też do połączeń jak i do podziałów państw. Jest to historia niezwykle ciekawa, bogata i skomplikowana. Nie ma tu jednak miejsca, aby ją dokładnie przedstawić. Podkreślić jednak należy, że w przeciwieństwie do Cesarstwa Rzymskiego, które było wielokulturowe i wielonarodowe, zaczęły się kształtować państwa narodowe - sytuacja, którą znamy z naszego doświadczenia.
Wróćmy teraz do spraw wiary i Kościoła. Plemiona, które rozbiły chrześcijańskie Cesarstwo Rzymskie były w większości ariańskie. Jedynie Frankowie byli poganami. Arianie byli chrześcijanami. Jednak nie byli katolikami. W dziedzinie wiary nie uznawali bóstwa Jezusa i Ducha Świętego. Jednak jeszcze ważniejsze niż doktryna były obyczaje germańskie (bardzo surowe i brutalne), które często były traktowane jako element religii. Do mieszkających na zdobytych ziemiach katolików odnosili się w różny sposób. Jedni byli tolerancyjni (Ostrogoci w Italii) inni prześladowali katolików (Wandalowie w Afryce Północnej).
Pierwsza sprawa jaka stanęła przed Kościołem to było przywrócenie jedności wiary. Proces ten trwał aż do przełomu VII/VIII wieku, kiedy to ostatnie plemiona przyjęły katolicyzm. Równocześnie (koniec V w.) pogańscy Frankowie przyjęli chrzest.
Drugą sprawą dla Kościoła istotną było przywrócenie i rozbudowa sieci parafialnej. W czasie najazdów wiele kościołów popadło w ruinę. Trzeba było je odbudować i przygotować duszpasterzy do pracy w nich.
Wreszcie niebagatelnym zadaniem było wpojenie nowym ludom podstaw kultury - zwłaszcza pisma, którego nie znali. Kościół bez pisma nie może się obejść. Stąd powstała konieczność odrodzenia kultury, która legła w gruzach razem z Imperium. Kościół stał się jedyną instytucją zdolną przenieść kulturę starożytną w nowe czasy. Dlatego uczył nie tylko pisania, czytania i teologii, ale także filozofii, prawa, administrowania państwem a nawet sztuki, architektury i uprawy roli.
Wszystkie te zadania Kościół wypełnił. Jednak za ten sukces, jak za wszystko trzeba było zapłacić. Słoną ceną jaką Kościół zapłacił było obniżenie się poziomu życia religijnego chrześcijan. Dzikie obyczaje barbarzyńców przenikały wraz z nimi do Kościoła, który potrzebował wiele czasu aby zmienić moralność tych nowych chrześcijan. Kościół został też obciążony całą niemal administracją państwową, gdyż tylko ludzie Kościoła umieli państwem kierować. To pociągało związek tronu i ołtarza - uzależnienie się Kościoła od państwa, które nigdy dla Kościoła dobre nie jest. Te sprawy stały się głównymi przyczynami problemów i błędów z jakimi Kościół musiał się borykać przez całe średniowiecze.
Na koniec wróćmy do sprawy, od której zaczynaliśmy. Chrześcijanie szybko przyzwyczaili się traktować Cesarstwo Rzymskie jako ich Ojczyznę. Bolesne dla nich było patrzeć na jego upadek. Jednakże w ten sposób nowe ludy poznały Ewangelię - Bóg działający w historii rozszerzył Swe Królestwo.
Ks. Jerzy Czerwień.
"Matczyne Królestwo" - Miesięcznik Parafii Macierzyństwa NMP w Dziekanowicach - Nr 6(103) 2002 r.