polski english français deutsch italiano nederlands
piątek, 5 stycznia 2007

Pustelnik i silna wiara prostego ludu

   Wysoko w górach była maleńka wioska składająca się z kilkunastu domów, a w nich mieszkały ubogie rodziny. Panowała tu bieda i głód. Sędziwi mieszkańcy tej wioski opowiadali, że w dawnych czasach ta wieś należała do zbójników. Mieli tu swoje jaskinie i groty w których ukrywali się i gromadzili łupy zdobyte na wędrownych kupcach i okolicznych dworach szlacheckich. Po zbójnikach pozostały w tych stronach nazwy gór i potoków.

 

   Żył tu lud biedny ale bardzo pobożny. W każdą niedziele i Święta przebywali wiele kilometrów aby uczestniczyć w Najświętszej Eucharystii. Miedzy wioską a Kościołem przepływała rzeka Dunajec, którą trzeba było pokonać łodzią, najgorzej było wiosną podczas roztopów, groziło to nawet utratą życia. Jednej z wiosennych niedziel zdarzyło się, że łódź z wiernymi powracającymi z kościoła wywróciła się 26 osób poniosło śmierć w nurtach Dunajca. Mimo tego nieszczęścia nie zaprzestano praktyk religijnych, ich wiara była tak mocna, że dalej przepływali rzekę aby choć raz w tygodniu uczestniczyć we Mszy Św. Innym razem w Wielką Sobotę kapłan święcił pokarmy wielkanocne na odległość z drugiego brzegu rzeki. Poprzez rzekę leciały słowa modlitwy wraz z kroplami wody święconej. Daleko od tej wioski wysoko w górach między drzewami stała dziwna budowla bez komina, mały otwór w ścianie służył za okno drzwi i komin. Na ziemi w chacie paliło się ognisko, które dawało światło i ciepło. Mieszkańcem chaty był samotny starszy mężczyzna, za łóżko służyły mu w kącie jodłowe gałęzie przysypane leśną ściółką, przykrywał się starą kapotą. Żył tu od młodych lat. Nigdy nie opowiadał o sobie, kim był, ani skąd przybył. Całym jego majątkiem, były skrzypce, na których grał pieśni Maryjne siadając wieczorem przed chatą, a głos odbijał się echem po szczytach gór. Pewnego razu podróżni zapukali do Jego chatki, przyjął ich życzliwie, goszcząc tym co miał. Wieczór wszyscy pokładli się spać, kiedy rano obudził się chata była pusta, zniknęli podróżni i Jego skrzypce, posmutniał z żalu i na miejscu skrzypiec powiesił krzyż z Panem Jezusem, często tu klęczał i modlił się.
Po upływie długiego czasu jeden z podróżnych wrócił do pustelnika oddając mu skrzypce, na pytające spojrzenie pustelnika odpowiada: człowiek który zabrał skrzypce ciężko zachorował, nie są mu już potrzebne. Kazał je zwrócić tobie i prosić o modlitwę i przebaczenie. Jakaż była wielka radość z odzyskanych skrzypiec, nadeszła wiosna i znów po górach rozchodził się głos pieśni Maryjnych granych przez sędziwego już pustelnika. W słoneczny jesienny dzień pustelnik wybrał się okoliczne polany, aby zrobić zapasy żywności na zimę, a w tym czasie wewnątrz chaty zapaliło się drzewo zgromadzone na zimę, ale chata ocalała. Opatrzność Boża czuwała nad starcem. Przed śmiercią przepowiedział mieszkańcom wioski, że zbudują u siebie kościół, nie będą już musieli narażać się na utratę życia, nawet wskazał miejsce na którym będzie stał. Trzeba będzie wiele pracy i wyrzeczeń ale z chwilą kiedy wybudują kościół będą mieć księdza i codziennie uczestniczyć we Mszy św.
Mimo, że wszyscy pragnęli mieć kościół nikt w to nie wierzył, daremno przekonywał ich pustelnik. Mieszkańcy wioski powiadali, od samotności pomieszało mu się w głowie, zmarł mając prawie 100 lat. Był to człowiek głębokiej wiary, dużo czasu spędzał na modlitwie, pościł i biczował się, a żywił się owocami i korzonkami leśnymi. Od Jego śmierci minęło wiele lat, Opatrzność Boża czuwała nad mieszkańcami tej wioski. Iskra zapalona przez pustelnika tliła się w ich sercach, wielkie też było pragnienie mieć u siebie kościół.
Za uskładane pieniądze wykupili plac, otrzymali zezwolenie na budowę, własnymi rękami robili i wypalali cegłę, sami pracowali przy budowie kościoła mimo biedy opodatkowali się. Znaleźli się też dobrzy sąsiedzi sponsorzy, którzy wsparli ich finansowo. Przepowiednia pustelnika po wielu trudach i wyrzeczeniach stała się faktem. Kościół p.w. Trójcy Świętej we wsi Obidza stoi na miejscu wskazanym przez pustelnika. Opowieść tą słyszałam wędrując po górach Beskidu Sądeckiego.
Kościół to Wspólnota ludu Bożego, to Świątynia zbudowana z żywych kamieni, gdzie kamieniem węgielnym jest Jezus. Popatrzmy na tych ludzi jaka silna była ich wiara, narażali swoje życie, aby choć raz w tygodniu spotkać się z Żywym Bogiem, nie mając pewności czy wrócą żywi do domu. Zastanawiamy się jaka jest u nas wiara? Czy nas byłoby stać na to?
Mamy nowy piękny kościół z Cudownym Wizerunkiem Matki Bożej, nie mamy na drodze przeszkód, policzmy ile osób przychodzi w środę na Nieustającą Nowennę do Naszej Koronowanej Matki? A ile osób jest na Adoracjach w czwartki przed pierwszym piątkiem?
                  Cd można przeczytać w MK...




Odwiedzona przez Ciebie strona internetowa korzysta z tzw. cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Zamknij komunikat.